Czasami sama ze sobą nie mogę wytrzymać. Huśtawki nastrojów – od prawie płaczu po chrumkający zaraźliwy śmiech. Generalnie ludzie patrzący z boku mogli by pomyśleć: Jaki płacz, że co? Że zły nastrój, dół? Zwykle oglądamy tylko szczęśliwych ludzi, a jak spotykamy kogoś kto ma akurat gorszy czas, nie daj boże depresje to wtedy mamy najlepszą rade na świecie: „Ogarnij się, zrób coś ze sobą”. Coś takiego mi doradzono i to całkiem niedawno… „Ogarnij się zrób coś ze sobą!!!” No i w tym momencie zabrakło mi już pomysłu. Co ja jeszcze mogę ze sobą zrobić? Uśmiechnąć się szerzej? Prawdziwiej i bardziej? Pracować więcej? Mieć więcej hobby? No powiedzmy sobie szczerze. Jak jest mi, nam, tobie źle to tak jest i już. Mamy prawo czuć się źle, zdołowani, nieszczęśliwi i jeszcze starzy, pomarszczeni, grubi i niekochani. A do tego wszystkiego warto sobie popłakać, odpuścić sobie tej walki i prób bycia ciągle dzielnym i naj…
Już mija rok jak pracuje w radiu. Dokładnie rok temu klarowała się wizja mojej audycji, ale już wtedy spotykałam niesamowitych ludzi, pełnych pasji i życia. Takiej radości, której się zazdrości. I patrząc na nich myślałam: „Jakie oni mają szczęście, że są sobą” W większości przypadków kobiety z którymi kontaktowałam i zapraszałam do rozmowy w radiu, mówiły mi: „Ale ja nie mam nic ciekawego do powiedzenia”, „Nie robię nic niesamowitego”, „To takie zwyczajne”.
Czy któraś z was zauważyła, ze mężczyźni kompletnie tak nie mają. Są we wszystkim najlepsi. Pamiętam mojego tatę, który chodził w mojej koszulce „Roxette”, a na komunie brata pod białą koszulę założył taką kolorową z Myszką Miki. Oczywiście, że prześwitywała na zdjęciach. Do tej pory jest w rodzinnym albumie. Nigdy nikt z nas nie pomyślał, że to jakaś siepa, której trzeba się wstydzić i ją usunąć na zawsze. Albo zdjęcia do legitymacji. Jakiś koszmar. Seryjnie wykonywane na jakiejś lekcji w szkole, bez czasu na ogarnięcie fryzury, czy innych dodatków.
Człowiek uczy się funkcjonowania w grupie, nawiązywania relacji, całego tego savoir-vivre’u. Jak się zachowywać, jak wyglądać, jak się dopasować…ale czy potrafimy być sami ze sobą. Tak wewnętrznie wsłuchać się we własne potrzeby. Strasznie lubiłam ojca w tych jego T-shirtach. Im bardziej obciachowy tym lepszy. Do tej pory mam słabość do takich rzeczy. Osobiście mam torbę z żółtą koparką i nigdy nie obchodziło mnie to ze może być śmieszna, że ktoś coś sobie pomyśli. Lubie wstrętne torebki, skarpetki nie do pary i jak wszystko stoi na głowie, jest nie na swoim miejscu, ale za to jest wesoło. Odnajduję się w tym chaosie. Nie przeszkadza mi bałagan, ale nie lubię gdy jest brudno. Krzesło nie zawsze służy do siedzenia ale np. do przechowywania rzeczy z szafy. Nie lubię białego cukru, za to uwielbiam słodycze. A kawę piję tylko z miodem i to w dużych ilościach. Nie toleruje miłości na pokaz i kłamstw. Jak kochać to tylko szczerze, naprawdę i na zabój, inaczej można sobie to wszystko darować. Nie lubię na trochę, na chwile i zaraz. Potrzebuję tu, teraz i na zawsze.
Cała masa ludzie woli namiastki. Kawałki czegoś, co jest bezpieczne. „Nie kop Pana bo się spocisz” „Nie dotykaj bo gorące i się sparzysz” Spocę i sparzę się nie raz. Ale jak żyć to na całego. Jak cierpieć to też na całego. Bez udawania, że nie jest źle, że tylko zawsze jest dobrze. „Nie smuć się inni mają gorzej”. A właśnie, że będę się smucić jak mi źle i będę się śmiała głośno jak mi wesoło. Nie bójmy się emocji. Stajemy się dorośli i jesteśmy tacy jednostajni, ani weseli ani żadni. Życie bez skoków ciśnienia nie jest życiem a jego imitacją.