Jest takie bardzo miłe miejsce nad jeziorem Ukiel w Olsztynie, które dla mnie jest absolutnym odkryciem. To olsztyński wakepark, który dla mojej osoby jest czymś zupełnie nowym, natomiast dla innych, całkiem znaną i cenioną atrakcją.

Istnieje bowiem już od siedmiu lat, co tylko pokazuje mi jak rzadko zbaczamy ze ścieżki, bo boimy się  tego, co nieznane. A fantastyczne rzeczy są tuż za rogiem. Moi kursanci przychodząc do mnie na ceramikę, też często mówią, że nie wiedzieli o mnie wcześniej, a działam też (również) od 7 lat. Moja wakacyjna audycja nieco zmusiła mnie do poszukiwań, stąd moje małe odkrycia olsztyńskich atrakcji. Do tej pory wybierałam raczej to,  co mi znane i bezpieczne. Stąd też miałam spore obawy, czy aby wakeboarding to dyscyplina akurat dla mnie.  

Nigdy nie jeździłam na nartach, desce, łyżworolkach ani żadnych innych łamaczach nóg z obawy przed kontuzją. Tymczasem krzywdę robię sobie najczęściej na prostej drodze, więc jeżeli do tej pory sporty ekstremalne, ani mnie nie zabiły, ani nie okaleczyły, to uznałam, że tym razem również nic mi nie grozi.

Obserwując poczynania profesjonalistów człowiek wychodzi z założenia, że to mega łatwe. Tak samo jak nauka na kole garncarskim, która w filmach wygląda na banalnie prostą. Gdy wpinasz się w taką deskę i ciągnie cię linka, która ma nadać tobie pęd, okazuje się, że to nie jest proste. Bo nagle nogi muszą unieść twoje ciężkie ciało, a ty masz wstać z kucków z wody, która daje ogromny opór. Udało mi się stanąć i popływać kilka razy. Rady instruktora wydawane przez megafon okazały się bardzo pomocne. Opiłam się wody.  Podobno najlepsza w Olsztynie. Świetna zabawa na wypad ze znajomymi. Już raz nam się udało wskoczyć do wody. Do końca września zanurzymy się na pewno jeszcze raz. Zobaczycie, jeszcze będzie ciepło.

Poziom stresu oceniam na 3 gwiazdki w 10 stopniowej skali. Bałam się o kolano, które nie raz i nie dwa było kontuzjowane. Okazuje się, że nogi mocno są umocowane w wiązadła. Jest stabilnie i bezpiecznie. Poziom zakwasów na następny dzień i kolejny tydzień sięgnął zenitu. Tutaj pracuje całe ciało.  Jak powiedział mi Mikołaj, jeden z gości mojej audycji, na zakwasy po wake’u najlepszy jest wake… 🙂

Odcinek 4: Olsztyn kocham bo muszę czyli wakacje w mieście

Dołącz do Newslettera i bądź na bieżąco z nowymi audycjami.

Nie spamujemy! Przeczytaj naszą politykę prywatności, aby uzyskać więcej informacji.