Pewne rzeczy we mnie rezonują jakiś czas i chyba stąd moje opóźnienie w publikowaniu różnych postów czy to na fb, insta, czy tutaj, na blogu. Czasem odpuszczam, bo świat pędzi i to co było wczoraj, jest już nieaktualne, nieważne. Ale o to jest ważne, o tym warto mówić, pisać, krzyczeć. Tydzień temu, w mroźne sobotnie popołudnie wzięłam udział w wyjątkowym wydarzeniu w II Olsztyńskich Dniach Widoczności Osób Transpłciowych i Niebinarnych „TransAtlantyk 2025”,. Pojawiłam się tam zarówno jako uczestniczka – rodzic dziecka transpłciowego, jak i prowadząca. I choć program był bogaty, spotkania inspirujące, a rozmowy pełne mocy, to najgłębiej zapadło mi w sercu coś innego. Coś, co nie da się ubrać w agendę ani wpisać w harmonogram – emocje.
Bo gdy myślę o równości, nie przychodzi mi do głowy jedno, proste skojarzenie. Wręcz przeciwnie – uderza mnie kontrast. Miłość i samotność. Wspólnota i wykluczenie. To nie są sprzeczności, które się wykluczają. One współistnieją. Często równocześnie, w tym samym człowieku, w tym samym miejscu, w tej samej chwili.
Wtedy w tym konkretnym czasie, czułam miłość, wdzięczność za wspólnotę, za osoby, które nie muszą tłumaczyć „dlaczego tak”, za spojrzenia, które nie oceniają, tylko mówią: „Rozumiem. Widzę Cię.” Ale nie sposób nie dostrzegać, że ta przestrzeń jest jak bezpieczna wyspa – otoczona oceanem codziennej walki, niezrozumienia, czasem obojętności. Czułam siłę i mądrość osób, które latami walczą o bycie sobą, o prawo do bycia człowiekiem.
Równość nie jest dla mnie hasłem. Jest doświadczeniem. I jak każde doświadczenie – ma swoje jasne i ciemne strony. Jest w niej siła, kiedy stajemy razem. I ból, gdy znów ktoś zostaje sam – niezauważony, pominięty, zraniony.
Gdy miesiąc temu odbierałam nagrodę Liderki Równości z rąk Pani Ambasador Anny Clunes i Stowarzyszenia Kongres Kobiet, wiedziałam, jaka odpowiedzialność właśnie na mnie spadła. Chciałabym natomiast dożyć czasów, w których nie będziemy musieli mówić o równości, o tolerancji, bo te hasła nosimy na sztandarach, gdy te wartości są najbardziej zagrożone.
Lejdi Gada to kobieta przy mikrofonie, to kobieta która nie tylko mówi, ale też kobieta, która słucha. I dziś – mówiąc i słuchając – chcę zostawić Wam jedno pytanie:
Gdzie Ty stoisz między miłością a samotnością, między wspólnotą a wykluczeniem? I co możesz zrobić, by ta przestrzeń równości była większa – dla wszystkich?
Bo równość nie zaczyna się od prawa. Zaczyna się od relacji.





