Skoro życie każe zwolnić i już mi to pokazało, nie raz, nie dwa, że ciało nie ma już 18 lat a prawie 40, to czas na zmiany. Kiedyś bardzo mocno trzymałam się planu, nie potrafiłam odpuścić, nawet jak cel, który chciałam osiągnąć był ponad moje siły, to zawzięcie brnęłam do przodu kosztem własnego zdrowia. Znacie określenie iść po trupach? No to ja szłam, tylko, że po własnym. Próba osiągnięcia czegoś trudnego, dawała mi moc i poczucie siły. Nagle gdy sił zabrakło i człowiek zdał sobie sprawę z własnej kruchości, to nadszedł czas zmian. To nie tak, że świat mi się zawalił. Wręcz przeciwnie. Najwyższy czas wgrać jakąś aktualizację, bo poprzednie oprogramowanie nie pasuje do nowego sprzętu.
Kilka dni temu miałam sen. Naprzeciwko mnie usiadł starszy, bardzo przystojny mężczyzna po 70. W rękach trzymał kartkę formatu dużego bloku rysunkowego. Miała kolor sepii i pokryta była literami, których kształt przypominał te z amerykańskich westernów. Wyrazy się zmieniały, zdania znikały i za chwilę pojawiały się kolejne. A on cały czas do mnie mówił.
– Na dużej kartce zapisz swoje plany, cele i marzenia. Wszystkie jakie tylko przyjdą ci do głowy – powiedział mężczyzna.
– Dlaczego litery na twojej kartce są ruchome ? – zapytałam.
-Ponieważ plany można modyfikować. To, że wyznaczyliśmy sobie jakiś cel nie znaczy że musimy do niego dotrzeć w pierwotnym kształcie. Każdy z punktów można zmieniać ulepszać, a jak coś staje się zwykłą udręką to odpuszczać. Czasami musimy odpuścić…
I to chyba lekcja idealna dla mnie. Coś co mam do przepracowania. Odpuszczanie… I nagle napięcie w ramionach znika, szyja kręci się we wszystkich stronach, większy luz w kończynach i w głowie. A jak luz w głowie to trzeba go czymś wypełnić. Najlepiej czymś mądrym, ale z tym różnie bywa 😉
Postanowiłam zatem wypełnić tę wolną przestrzeń w swoim życiu pracą. Teraz pewnie część z was puka się w głowę – No to mądrze wymyśliła. Mało tego rozpisałam do tego plan i się go trzymam. W takim razie gdzie ten luz i odpuszczenie? Czasami bez planu się nie da ale nie stawiam sobie konkretnego celu, który ma mi przynieść natychmiastowy zysk. Rozkoszuję się w próbowaniu. Sprawdzam, doszkalam się. Po ostatnim kursie dowiedziałam się jak niewiele wiem i jak dużo nauki przede mną. W swojej pracy ceramika osiągnęłam już pewien stopień umiejętności i you tube przestał być wystarczający. Wcześniej uczyłam innych a teraz sama postanowiłam się czegoś nauczyć. I tak oto po 1,5 roku tułaczki po różnych etatach postawiłam na powrót do korzeni i do tego co daje mi ogromną frajdę i satysfakcję.
Od 6 lat prowadzę pracownię ceramiczną. W innych pracach szukałam stabilizacji a okazuje się, że nie ma w moim życiu nic bardziej pewnego niż ceramika. Przewartościowałam i posortowałam swoje życie tak by było miejsce na pracę i przyjemności. Wychodzi mniej więcej po równo, bo ciało się buntuje gdy przesadzam w którąś stronę. Jednego dnia popracuję dłużej lub nie dośpię to następnego na bank nie wstanę z łóżka. Świat wiruje a ja świruję. Czas na odpoczynek traktuje teraz bardzo poważnie a w pracy się nie spieszę. Wykonuje plan, krok po kroku. Żadnych spektakularnych efektów. Przyjdzie czas na to by zebrać plony a teraz zwyczajnie płynę z prądem.
Jak nie wyjdzie to wymyślę coś innego i zwyczajnie odpuszczę. Mój plan na dziś to nic nie planować. Będę miała siłę, to będę pracować a jak będę potrzebowała odpocząć, to ciało na pewno mi o tym przypomni. W całym tym szaleństwie gdzieś zapomnieliśmy, że życie mamy jedno. Wypełnijmy je wartościowymi ludźmi, zdrowym jedzeniem, miłością, również do siebie samych, a pracę przestańmy traktować zbyt poważnie. Rok 2020 pokazał nam dosyć dobitnie, że raz ona jest raz jej nie ma. Dziś mamy wielki sukces zawodowy a jutro będziemy sprzątać za najniższą krajową. I to też nie jest złe. Najważniejsze to nie wartościować siebie poprzez pracę. Kiedyś chciałam być wielką artystką a dziś będę robić kafle, które zamontują na ścianie w czyimś kiblu. Nie mogę się tego doczekać.
Być może jutro się okaże, że mój pomysł to jeden wielki niewypał i będę musiała wymyślić coś innego. Kiedyś to byłby dramat a teraz nie specjalnie się tym przejmuję. Jestem kobieta pracująca i żadnej pracy się nie boję. To czego się bałam, to odpoczynku, który traktowałam jako stratę czasu. Uczę się to odpuszczać. By nie mieć ciśnienia na robienie wyniku. By nie musieć być we wszystkim pierwszą i najlepszą. Czasami warto pojechać gdzieś dalej. Spotkać ludzi, którzy nauczą cię czegoś nowego i pokażą ci swój świat, w którym wszyscy jesteśmy absurdalnie niedoskonali.